Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Koniec przymykania oczu na słabości Europy

Ten tekst przeczytasz w 6 minut
Koniec przymykania oczu na słabości Europy
Krzysztof Gawkowski, wicepremier i minister cyfryzacji
Fot. Mat. prasowe
Materiały prasowe

W Stanach do przedsiębiorcy przychodzi administracja i mówi: będę u ciebie zamawiał przez 10 lat. Oni mają pewność, wiedzą, że stać ich na badania, rozwój, kształcenie. Próbuję to zaszczepić w Polsce i w Europie – mówi Krzysztof Gawkowski, wicepremier i minister cyfryzacji

Rzeczywistość bardzo przyspieszyła, biorąc pod uwagę wymiar geopolityczno-regulacyjny. Gdzie jesteśmy jako Polska, jeżeli chodzi o strategię budowy cyfrowego państwa?

Materiały prasowe

Przede wszystkim jesteśmy w miejscu, w którym polskie ambicje dotyczące cyfrowego liderowania w Europie mają prawo się ziścić, a my mamy prawo w nie wierzyć i o nie walczyć. Polska ma dzisiaj bardzo dobre usługi cyfrowe. Przykładem jest mObywatel, jedno z tych rozwiązań, które są kopiowane w Europie. Mamy też jeden z najlepszych systemów odporności państwa w cyberprzestrzeni, dzięki współpracy cywilnej i wojskowej.

Na pewno jesteśmy państwem, które rozumie rynek telekomunikacyjny i prowadzi politykę, w której każdy obywatel ma mieć dostęp do szerokopasmowego internetu.

Tym, co przed nami, a jest najtrudniejsze, bo zostało zaniedbane, są kompetencje cyfrowe. Nie chodzi bowiem o to, abyśmy budowali rynek cyfrowy w Polsce dla nielicznych, lecz dla wszystkich. I to jest dzisiaj główny cel Ministerstwa Cyfryzacji: zaprowadzić polską cyfryzację tam, gdzie z tych nowych usług, różnych narzędzi, z dóbr cyfrowego świata, będą korzystali wszyscy. Dziś zaledwie 48 proc. Polaków ma podstawowe lub ponadpodstawowe umiejętności cyfrowe. Naszym celem jest podniesienie tego wskaźnika do 85 proc. w ciągu 10 lat.

Jakie grupy społeczne są wykluczone?

Różne. Dotyczy to i najmłodszych obywateli, którzy są w szkole podstawowej, i seniorów. W tej ostatniej grupie chodzi o ułatwienie wyobrażenia sobie, co można zrobić dzięki transformacji cyfrowej. Pozwala ona np. dzięki komputerowi czy telefonowi uniknąć chodzenia do urzędu, składania PIT-ów na papierze, umożliwia prosty wykup leków poprzez e-receptę, a e-doręczeniom uproszczą listy polecone.

Inną kwestię stanowią pytania, co technologia może zrobić z moim życiem. To jest nauka dla młodych. Czym jest dezinformacja, że internet może uzależnić i nie wszystko w nim jest prawdziwe, że dostęp do nielegalnych treści powinien być szybko blokowany itd.

To, gdzie jesteśmy, jeżeli chodzi o budowę cyfrowego państwa, przekłada się na decyzje przedsiębiorców, samorządowców, urzędników, w postaci wprowadzania procedur do usług publicznych albo szukania dla siebie miejsca na rynku jako ich dostawcy. Co moglibyśmy podpowiedzieć, o czym powinni myśleć?

Nie da się wszystkich połączyć. Samorząd samorządowi nierówny, podobnie jak biznes biznesowi. Jeżeli popatrzymy na wielkie metropolie, z dużymi budżetami, jak Warszawa, mogą one inwestować szybciej w usługi cyfrowe, elektroniczne zarządzanie dokumentacją itd. Małe gminy nie mają pieniędzy na IT i wymianę sprzętu. Te luki cyfrowe trzeba zasypać, tak aby samorządowiec z małego miasta, gminy, gdzie nie ma pieniędzy, wiedział, że państwo pomaga.

Właśnie w ten sposób definiujecie swoją rolę?

Trzeba widzieć luki cyfrowe i je zasypywać. Ministerstwo Cyfryzacji tak dzisiaj działa. Jest np. program Cyberbezpieczny Samorząd, z budżetem 1,5 mld zł, za chwilę ogłosimy program z kolejnymi kilkuset milionami złotych na przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne. Łatwo je zaatakować, nie trzeba żadnego czołgu, który przyjedzie i będzie strzelał, aby pozbawić nas wody.

Jeśli chodzi o biznes, również nie każdy ma wystarczające środki – cyfryzacja dzisiaj to nie jest posiadanie Worda czy Excela. To jest zabezpieczenie się przed zaszyfrowaniem danych, umiejętność aktualizowania systemów, wykorzystywanie nowoczesnych usług, kompatybilność z systemami zewnętrznymi, to jest doprowadzenie do interoperacyjności w czasie rzeczywistym, czyli połączenia z innymi, wymianę danych, tak aby nie trzeba było wszędzie wpisywać tych samych informacji. Na transformację cyfrową przedsiębiorstw tylko w tym roku jest 2,8 mld zł. Polska na cyfryzację pieniądze ma i będzie miała. Chodzi o to, żeby je dobrze wykorzystać, a nie np. dać największym. Wtedy luka technologiczna się powiększy.

cyfrowa gospodarka Europa cyfryzacja
Koniec przymykania oczu na słabości Europy /
Materiały prasowe

Czy zagrożenia i liczba ataków rosną?

Graniczymy z Rosją, państwem atakującym naszego sąsiada, który wie, że najwięcej sprzętu płynie przez Polskę. No to w kogo będzie ono celować, żeby zdestabilizować sytuację? Dziennie zgłaszanych jest 2 tys. podejrzeń cyberataków. Polska jest najbardziej atakowanym państwem w Unii Europejskiej. Czy ja i moi współpracownicy zdajemy sobie sprawę, że to jest problem? Tak. Czy jesteśmy dobrze uzbrojeni? Tak. Czy trzeba jeszcze inwestować? Oczywiście, że tak. Polska racja stanu wymaga, żeby inwestować nie tylko w wojska konwencjonalne, lecz także dużo w komputery, sieć, urządzenia i – teraz powiem najważniejszą rzecz – w ludzi. W Polsce brakuje specjalistów ICT.

Jak rozwiązać ten problem niedoboru?

Trzeba wykształcić jeszcze więcej osób, które będą w tym zawodzie pracowały. Przez cały czas spotykam się z rektorami uczelni. Oni widzą potrzebę i kształcą coraz więcej osób. A resorty cyfryzacji i nauki to doinwestowują. Mamy setki milionów złotych na kompetencje cyfrowe w Polsce.

Z tym, że wykształcenie specjalisty w branży ICT to kwestia kilku lat. O to mam największy żal do poprzedników, że przespano okres, w którym kompetencje cyfrowe i pracowników ICT trzeba było wzmacniać. Szacujemy, że w 2035 r. będzie potrzeba 1,5 mln specjalistów w branży ICT. Dziś jest ich 780–800 tys., brakuje 100 tys. Wierzę, że będziemy mieli już niedługo 850 tys. Wskaźnik zapotrzebowania będzie rósł, bo cyfryzacja przyjdzie do rolnictwa. Będziemy mieć w nim procesy automatyzacji, cyfryzacji, robotyzacji. Podobnie w transporcie, logistyce, zdrowiu, w przypadku zadań związanych z klimatem. Dzięki sztucznej inteligencji wchodzimy w świat nie przemysłu 4.0, tylko przemysłu przyszłości.

Podatek od cyfrowych gigantów – czym ma on być?

Trzeba dzisiaj szukać nowych środków, które pomogą polskim start-upom w rozwijaniu polskiej myśli technologicznej i wzmocnią suwerenność technologiczną. Myślę, że wszyscy już wiedzą, że państwa dzięki swojej technologii mogą szantażować inne, powiedzieć: wyłączę ci Starlinki, czyli tak naprawdę internet, programy operacyjne jak Windows etc. Suwerenność technologiczna oznacza, że trzeba wykształcić nowe firmy, polskie i europejskie, zadania dla nich, kompetencje. Na to potrzeba pieniędzy. Ja domagam się tylko jednego: rozpoczęcia dyskusji, jak do budżetu włożyć ich więcej.

Nie może być tak, że wiele państw w Europie ma odwagę, jak: Francja, Austria, Wielka Brytania, a Polska mówi: nie widzę problemu. Ja widzę problem.

Doszliśmy do istoty wyzwania, które stoi przed Europą w relacjach z nową administracją amerykańską. Ta zdaje się definiować unijnego regulatora, jako kogoś, kto ogranicza pozycję monopolistyczną amerykańskich firm, nie tylko technologicznych. Na ile my to możemy zrobić? Na ile to będzie się wpisywało w szerszy kontekst zmiany unijnej?

Myślę, że to się musi wpisywać w unijną politykę budowania suwerenności technologicznej. W marcu gościłem w Warszawie przedstawicieli ministerstw z całej Europy w ramach nieformalnego spotkania. Podpisaliśmy Apel Warszawski i przygotowaliśmy się do tego, żeby rozmawiać o przyszłości technologicznej. Inspirowałem moich kolegów z Unii, łącznie z komisarz Henną Virkkunen, która odpowiada za rynek cyfrowy, że suwerenność technologiczna to jeden z kluczowych elementów budowania tożsamości europejskiej. Jeżeli Europa nie chce pozostawać z tyłu, musi gonić państwa, które zainwestowały w technologię. I musi mieć na to pieniądze – oraz wyobraźnię. Chodzi o to, aby nie pozostawać w tyle, jeśli chodzi o aplikacje, ale także o hardware, np. półprzewodniki. Nie może być tak, że w Europie nie produkuje się półprzewodników, które pozwolą mieć najszybsze komputery.

To trzeba w końcu powiedzieć. Owszem budujemy komputery kwantowe, to dobrze, ale superszybkie komputery, na najnowszych procesorach, też są niezbędne. I to znowu nie jest proces na rok. Koniec przymykania oczu – zakończyłem takim apelem do ministrów, co spotkało się z owacją.

Chodzi o fabryki na miejscu, a nie szukanie trochę taniej, trochę łatwiej, trochę bez wysiłku, może w Azji, może w Stanach – technologiczną machinę można używać też do szantażu.

Półprzewodniki to złoto XXI w. Jeśli chcesz mieć dobrą sztuczną inteligencję, która zapewni ci szybciej wiedzę o chorobach onkologicznych, musisz mieć sprzęt, na którym ją wytrenujesz, czyli szybki komputer.

Potrzebne są półprzewodniki i mikroprocesory, a tych w Europie nie wyprodukujesz.

Państwa muszą przedsiębiorcom pomagać. Wszyscy mówią, że amerykański sektor urósł sam. Tymczasem tam przychodzi amerykańska administracja i mówi: będę u ciebie zamawiał przez 10 lat. Nawet jak ci się przez trzy lata nie będzie udawało, to i tak będę zamawiał. Oni mają stabilność. Mają pewność realizacji zadania, wiedzą, że stać ich na badania, rozwój, na kształcenie, a na koniec na produkt najlepszy na świecie. Próbuję to zaszczepić w Polsce i w Europie.

Niedawno zapadł przełomowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE, który dał firmom organizującym przetargi w Europie możliwość wykluczania dostawców z krajów niespełniających wymogów konkurencyjnych, takich jak Chiny czy Turcja.

Patrzę na to inaczej. W Europie jesteśmy przeregulowani, i dotyczy to także obszaru cyfryzacji. Kilka miesięcy temu w Dolinie Krzemowej miałem spotkanie z polskimi biznesmenami. Młodymi, 20–30-latkami, a już mającymi biznesy warte miliony dolarów. Zapytałem: dlaczego wyjechaliście z Polski? Zabrakło pieniędzy? Nie, są fundusze inwestycyjne. To może nie było ludzi? Nie, byli koledzy. To gdzie jest problem? Problem był w tym, że nie mieliśmy stabilności prawa. Nie wiedzieliśmy, czy za rok, dwa lata nie pojawi się coś, co nam wywróci rynek. W mojej ocenie regulacja w Unii Europejskiej w obszarach cyfryzacji musi postępować mądrze, żeby nie wykluczać, żeby mogli powstawać giganci, a modele sztucznej inteligencji się rozwijać.

Czy dyrektywy DSA i DMA to rozwiązania, które są przeregulowujące, czy właśnie broniące europejskich mniejszych firm? Bo ich celem miało być bronienie europejskiego rynku.

DSA, DMA, ale też AI Act dają poczucie bezpieczeństwa. Ale w Europie trwają prace nad jeszcze nowymi regulacjami. My wdrożymy te, które są.

Takie jak DSA, bo chodzi o dezinformację, walkę z hejtem. DMA też jest odpowiednie. Wdrożymy też takie rozwiązania jak AI Act, które pozwalają na to, że to człowiek, ja i pan, a nie maszyna, decyduje, co ktoś może nam powiedzieć.

Natomiast nie szukajmy już takich rozwiązań, które będą wpychały firmy w miejsca, w których nie będą mogły się rozwijać. I to jest wyzwanie dla Ministerstwa Cyfryzacji. To stawiam za cel. Stąd maksyma, którą powtarzamy: Ministerstwo Cyfryzacji – tu tworzymy przyszłość.

Not. JPO

Rozmowę przeprowadzoną przez Marka Tejchmana

można obejrzeć na cyfrowa-gospodarka.gazetaprawna.pl