Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Waszyngton chce zmienić unijny akt o rynkach cyfrowych [OPINIA]

Kamila Sotomska
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
aplikacja telefon Facebook WhatsApp
Konrad Żelazowski
dziennik.pl

Amerykańscy senatorowie chcą zmian w projektowanym przez Komisję Europejską akcie o rynkach cyfrowych (DMA). Ma on uregulować działanie na unijnym rynku platform internetowych takich jak Google, Amazon, Facebook czy Apple, ale też ograniczyć ich pozycję konkurencyjną.

Kamila Sotomska, główny ekspert ZPP ds. gospodarki cyfrowej

W liście do prezydenta Joego Bidena wystąpili oni przeciwko dyskryminującej ich zdaniem polityce Unii Europejskiej. Uważają, że nowe przepisy uderzają tylko w firmy amerykańskie i naruszają zasady wolnego handlu. List trafił również do urzędników w Brukseli i wywołał dyskusję na temat ingerencji w proces tworzenia prawa Wspólnoty.

Przewodniczący senackiej komisji finansów Ron Wyden oraz jej członek Mike Crapo zaapelowali w nim do administracji prezydenta Bidena „o współpracę z Unią Europejską w celu rozwiązania problemu dyskryminujących aspektów projektowanego Aktu o rynkach cyfrowych (Digital Markets Act – DMA) oraz Aktu o usługach cyfrowych (Digital Services Act – DSA)”.

Tymczasem oba akty są już na etapie tzw. trylogów, czyli trójstronnych negocjacji pomiędzy Komisją Europejską, Parlamentem Europejskim oraz Radą UE, co oznacza, że mogą zostać sfinalizowane w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Nieoficjalny termin na zakończenie prac nad DMA został wyznaczony na koniec marca.

Według senatorów przepisy procedowane w obecnym kształcie skupiają się na regulacjach dotyczących kilku dużych amerykańskich firm, ale nie regulują jednocześnie działania podobnych firm z Europy, Chin, Rosji i innych krajów, dając tym firmom przewagę konkurencyjną i naruszając podstawowe zasady handlu międzynarodowego. Podnoszą ponadto, że takie postępowanie daje nieuczciwą przewagę firmom będącym własnością rządów Chin czy Rosji i przez nie subsydiowanym. A te – według nich – nie kierują się wartościami demokratycznymi, nierzadko naruszają prawa człowieka i zasady rynkowej konkurencji.

Choć zgadzają się oni z deklarowanym celem rozporządzeń DSA i DMA, którym jest poprawa funkcjonowania rynków cyfrowych, wyrównanie warunków konkurowania oraz lepsza ochrona praw konsumenta, to ich zdaniem przepisy powinny objąć wszystkie firmy, a nie tylko amerykańskich gigantów.

Ta największa od dwóch dekad rewizja unijnego prawa dotycząca reguł konkurencji w gospodarce cyfrowej od początku budzi zaniepokojenie USA. Jednak ingerowanie Stanów Zjednoczonych w demokratyczny proces legislacyjny UE, kiedy akt znajduje się na ostatniej prostej, budzi wiele kontrowersji, nie tylko wśród unijnych urzędników.

Jednocześnie możliwy konflikt na linii Waszyngton–Bruksela w newralgicznym czasie kryzysu pomiędzy Rosją a Ukrainą byłby niekorzystny szczególnie dla państw członkowskich z naszego regionu. W przeszłości DMA było wielokrotnie krytykowane jako instrument o charakterze protekcjonistycznym, który może doprowadzić do pogorszenia relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Teraz jeszcze bardziej zaognienie sporu może wywołać poważne negatywne skutki polityczno-gospodarcze.

Senatorowie chcieliby, aby administracja USA miała większy wpływ na tworzone w UE prawo. Nie zgadzają się z propozycją podwyższenia progu obrotów dla podmiotów objętych regulacjami do 8 mld euro oraz kapitalizacji rynkowej w wysokości 80 mld euro, co naturalnie zawęża krąg głównie do firm amerykańskich. Problemem są również kary i ich wysokość, a także pewne ograniczenia w sposobie gromadzenia danych o użytkownikach platform internetowych i dzielenia się nimi.

Aby udowodnić dyskryminacyjną intencję DMA, urzędnicy z Waszyngtonu przytaczają również cytat eurodeputowanego Andreasa Schwaba, głównego sprawozdawcy DMA w Parlamencie Europejskim, który także niejednokrotnie na forum mówił, że celem DMA powinno być przede wszystkim GAFAM.

Choć UE odpiera krytykę dotyczącą rzekomego „antyamerykańskiego” charakteru DMA, to właśnie teraz, na miesiąc przed zakończeniem negocjacji, Stany Zjednoczone przystąpiły do ofensywy. Gazeta „Politico” ujawniła, że administracja Bidena rozesłała ośmiopunktowy program do posłów Parlamentu Europejskiego i członków UE, argumentując, że pakiet przepisów zaprojektowany, by powstrzymać potęgę gigantów technologicznych, nie powinien być skierowany tylko do firm amerykańskich i powinien zawęzić zakres także do nieco mniejszych platform. Co więcej, USA są gotowe do wszczęcia postępowania w sprawie naruszenia zasad wolnego handlu oraz podjęcia odpowiednich środków odwetowych.

Niemniej jednak to eurodeputowani zagłosowali za podniesieniem progów obrotów podczas grudniowego plenarnego posiedzenia Parlamentu Europejskiego. To głosowanie wyznaczyło ich demokratyczny mandat do negocjacji z Radą i Komisją. Co do zasady, zatem takie próby nacisku podważają proces stanowienia prawa.

Abstrahując od kwestii politycznych, dużym wyzwaniem, z perspektywy nowych regulacji cyfrowych, jest przede wszystkim dostosowanie przepisów nie tylko do rosnącego postępu technologicznego, lecz także do ochrony cyberbezpieczeństwa. Potencjalnie zbyt rygorystyczny charakter przepisów może jednak negatywnie odbić się na konsumentach, użytkownikach biznesowych, a także przedsiębiorstwach z sektora MŚP. ©℗