„Ukrainizacja Polski” czy „hipokryzja Niemiec w kontekście klimatu” – zdaniem NASK to niektóre kierunki rosyjskiej dezinformacji zaobserwowane w lipcu. Raport budzi jednak sporo pytań natury merytorycznej.
NASK analizuje treści
Opracowanie państwowego instytutu badawczego NASK (zajmującego się bezpieczeństwem teleinformatycznym), z którego treścią się zapoznaliśmy, dotyczy okresu 11–17 lipca br. Analizowane są w nim treści uznane za szkodliwe lub niebezpieczne, publikowane w mediach społecznościowych w kontekście ukraińskim.
Raporty powstają co tydzień. – Dokument rozsyłany jest do polskich i sojuszniczych podmiotów publicznych oraz podmiotów zaangażowanych w zwalczanie zjawiska dezinformacji, z którymi współpracujemy – mówi Joanna Lesiak z pionu komunikacji społecznej i promocji NASK.
Działania dezinformacyjne
Omawiany raport na wstępie wskazuje osiem głównych tematów, w których „widoczne były działania dezinformacyjne”. Wśród nich są takie tezy jak: „pomoc Ukrainie odbywa się kosztem naszych obywateli”. Jedna z dezinformacyjnych osi narracyjnych dotyczyła ukraińskiego zboża i tego, że jego eksport przez Polskę będzie „kolejnym ciosem rządu w polską gospodarkę”, zwłaszcza rolników. Wzmożoną aktywność dezinformacyjną NASK stwierdził także wokół Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa w Wołyniu czy incydentu związanego z postrzeleniem kobiety w Rzeszowie (rzekomo przez Ukraińca, choć okazało się, że podejrzani są Polakami).
Odrębny temat to Niemcy – polega na zarzucaniu Niemcom prorosyjskich sympatii czy hipokryzji w kontekście porzucenia proklimatycznej polityki na rzecz węgla.
Raport NASK i działanie Konfederacji
Pod lupę NASK wziął działalność Konfederacji – a zwłaszcza posiedzenie zespołu parlamentarnego ds. stosunków międzynarodowych oraz interesów Polski i Polonii z 14 lipca, na którym przedstawiono dokument „Stop ukrainizacji Polski”. NASK odnotowuje, że padały tam twierdzenia, że napływ Ukraińców do Polski jest „zorganizowaną akcją”, a Ukraińcy będą „istotną siłą w nadchodzących wyborach parlamentarnych”.
„Linie narracyjne zaprezentowane na posiedzeniu w dużym stopniu pokrywają się z odnotowywanymi wcześniej wątkami dezinformacyjnymi. Natura tego powiązania nie jest jednak znana – może wynikać z dostosowania przekazu Konfederacji Korony Polskiej pod obserwowane w mediach trendy, a nawet z potencjalnych wspólnych powiązań z rosyjską propagandą” – ocenia NASK. Dalej na kilku stronach raportu analizowane są wpisy na koncie twitterowym posła Konfederacji Grzegorza Brauna.
Prześwietlanie Twittera
Prześwietlane są też wybrane konta na Twitterze osób prywatnych, które np. mimo że rozpowszechniają treści szkodliwe, robią to w sposób niejednoznaczny, tzn. przeplatają je wpisami „czysto informacyjnymi, historycznymi”.
Treść raportu budzi kilka wątpliwości. Zdaniem części naszych rozmówców wskazane przez NASK główne osie narracyjne nie są specjalnie odkrywcze – w wielu tych tematach dezinformacja pojawiała się co najmniej od wybuchu wojny i lepiej byłoby poszukać także tych mniej oczywistych narracji. Pytanie jednak o możliwości NASK w tym zakresie, bo analiza skupia się raczej na tym, co pojawiało się w sieci w danym okresie najczęściej.
Poważniejsze pytania budzi to, jakie wnioski NASK wyciąga z poczynionych ustaleń. Przykładowo instytut analizuje artykuł z portalu Gazeta.pl autorstwa Jacka Gądka pt. „Ważne wydarzenia na linii Polska–Ukraina. Zełenski ma potępić rzeź wołyńską i zgłosić ustawę o Polakach” (chodziło o ustawę o specjalnym statusie Polaków na Ukrainie). Informacja, jak zauważa NASK, miała pochodzić z kręgów bliskich ukraińskiej dyplomacji. Jednak w przemówieniu prezydent Ukrainy zapowiedział projekt ustawy, ale nie potępił ostatecznie zbrodni wołyńskiej. Zdaniem NASK poprzedzające to wystąpienie doniesienia medialne zwiększyły oczekiwania wobec wystąpienia Zełenskiego, a gdy przeprosiny nie padły, pojawiła się kolejna fala komentarzy, w których Ukraińców nazywano banderowcami i mordercami. „Rozpowszechnianie takiej wiadomości bez potwierdzenia jej w wiarygodnych źródłach może być przykładem dezinformacji w celach budowania nastrojów antyukraińskich” – stwierdza NASK i zastrzega, że nie ma informacji o tym, kto „z kręgów bliskich ukraińskiej dyplomacji” wprowadził w błąd dziennikarzy Gazety.pl oraz czy zrobił to umyślnie.
Z takimi wnioskami nie zgadza się autor materiału. – Informacja obejmowała dwa spodziewane wydarzenia: złożenie przez prezydenta Ukrainy projektu ustawy o Polakach, co się wydarzyło, i potępienie rzezi wołyńskiej, z czego jednak strona ukraińska kolejnego dnia, już po publikacji artykułu, się wycofała – mówi red. Jacek Gądek. – Zamiar prezydenta Zełenskiego co do tych dwóch kwestii został potwierdzony w należyty i wiarygodny sposób, podobnie też późniejszy fakt wycofania się Kijowa z punktu dotyczącego rzezi, co było wynikiem obaw o reakcje w Ukrainie. Aby godnie uczcić ofiary rzezi, ambasador Ukrainy w Polsce wziął udział w obchodach jej rocznicy. Próba doszukiwania się w tym ciągu wydarzeń rosyjskiej dezinformacji wynika z intencji autorów raportu i lektury postów ruskich trolli, a nie racjonalnego spojrzenia i znajomości zakulisowych okoliczności – ocenia dziennikarz. Co więcej, źródła DGP także potwierdzają wersję prezentowaną przez Gazetę.pl.
Czy służby mają pożytek z takich raportów?
Pytanie też, dlaczego spośród wszystkich ugrupowań politycznych NASK pod lupę wziął Konfederację. Z jednej strony nie jest tajemnicą, że część jej polityków głośno wyraża swoje antyukraińskie czy antyuchodźcze poglądy. Ale z drugiej strony w raporcie próżno szukać wzmianek o innych politykach, np. o wypowiedziach byłego ministra rolnictwa i doradcy prezydenta Jana Krzysztofa Ardanowskiego (PiS). W analizowanym okresie mówił on w mediach m.in. o ukraińskim zbożu zalewającym polski rynek, a to przecież temat, który NASK zalicza do głównych wątków, w których obecna była dezinformacja. Pytanie więc, czy w innych raportach podobnej analizie poddawane są inne ugrupowania.
NASK twierdzi, że raport powstaje w gronie kilkuosobowego zespołu analityków i pracowników naukowych i jest merytorycznie weryfikowany – zarówno przez ekspertów NASK, jak i „podmioty publiczne zaangażowane w zwalczanie zjawiska dezinformacji”. – Informacje zwrotne na temat jakości merytorycznej opracowań są dobre lub bardzo dobre. Wysiłki NASK rezonują pozytywnie również w środowisku międzynarodowym – zapewnia Joanna Lesiak z NASK.
Zapytaliśmy w rządzie, czy służby mają jakiś pożytek z tego typu raportów, np. czy na ich podstawie doszło do blokowania kont w mediach społecznościowych, zatrzymań lub skierowań spraw do prokuratury. – Służby na bieżąco monitorują zagrożenia wynikające z działań informacyjnych prowadzonych przeciw Polsce. Z uwagi na ograniczenia wynikające z obowiązujących przepisów prawa nie informujemy o szczegółach podejmowanych przez służby działań – ucina departament bezpieczeństwa narodowego w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. ©℗