- Ewentualna „wojna w eterze” to poważna sprawa, musimy działać racjonalnie, w oparciu o fakty, a nie emocje - uważa Nikodem Bończa-Tomaszewski, prezes Exatela – firmy telekomunikacyjnej należącej do Skarbu Państwa.
Budowa telekomunikacyjnej sieci łączności specjalnej – dla służb mundurowych, ratunkowych i innych jednostek sektora publicznego – w paśmie 700 MHz jest jeszcze możliwa czy wojna pogrzebała te plany? Bo na dogadanie się z Rosją, żeby nie zakłócała tych częstotliwości, nie ma już teraz szans.
Przeznaczenie tego zakresu pasma na rzecz 5G wynika z ustaleń ITU (Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny, jedna z organizacji wyspecjalizowanych ONZ – red.). Unia Europejska je poparła. Polska nie może się z tego układu wyłamać i przeznaczyć tych częstotliwości na coś innego, bo zakłócalibyśmy inne kraje. Pasmo jest takim samym dobrem jak surowce naturalne. Żadne państwo nie pozwoli drugiemu podbierać sobie ropy albo łowić na jego wodach terytorialnych. I kontekst wojenny na Ukrainie niczego tutaj nie zmienia. Oczywiście Federacja Rosyjska czy Białoruś mogą zakłócać za pomocą swoich systemów radiolokacyjnych pasmo 700 MHz – ale to jest działanie nielegalne.
I co z tego, że nielegalne? Inwazja na Ukrainę jest nielegalna – jakoś ich to nie powstrzymało przed wkroczeniem.
Tak można teoretyzować o wszystkim. A co zrobimy, jak inne państwo zacznie zakłócać pasmo C?
Dziś najbardziej prawdopodobne jest zakłócanie 700 MHz przez Rosję.
No, być może. Tylko czy z powodu tego ryzyka mamy nie zagospodarowywać częstotliwości, nie budować sieci telekomunikacyjnych?
To znaczy, że jest pan zdeterminowany, aby budować sieć na „siedemsetce” w obecnej sytuacji geopolitycznej?
Ja sobie nie wyobrażam sytuacji, w której państwo polskie miałoby ustąpić z określonych w międzynarodowych ustaleniach uprawnień do korzystania z tego pasma.
Czyli należy budować sieć, która najprawdopodobniej będzie zakłócana?
Czyli należy podjąć takie działania, jakie są podejmowane w całej Europie: oczyścić tę część pasma, która jest jeszcze wykorzystywana przez telewizję (proces przenoszenia telewizji naziemnej na inne częstotliwości już się odbywa – red.) i kontynuować te prace zgodnie z międzynarodowymi ustaleniami. Ja nie widzę tutaj powodów do defetyzmu.
Nie byliśmy w stanie w czasie pokoju wyegzekwować od Federacji Rosyjskiej deklaracji, że nie będzie zakłócać częstotliwości, o których mówimy – to tym bardziej nie uda się to teraz.
Nie uzyskaliśmy też informacji, że tego typu działania będą prowadzone. A powtarzam, byłyby one sprzeczne z ustaleniami ITU. Oczywiście, gdyby rzeczywiście Federacja Rosyjska – czy jakikolwiek inny kraj – stwierdziła, że wyłącza się z ITU i nie będzie respektować tych postanowień, to mamy zupełnie inną sytuację. Natomiast na razie to jest wybieganie w przyszłość. Taka eskalacja nie nastąpiła.
Dziwne byłoby zakładanie, że Rosja zachowa się jak kraj cywilizowany w odniesieniu do częstotliwości, skoro prowadzi wojnę w Ukrainie, mordując ludność cywilną, ostrzeliwując szpitale i niszcząc wszystko na swojej drodze. Jeśli nie przestrzega praw człowieka, to dlaczego miałaby przestrzegać ustaleń ITU?
Rozumiem, że to pani predykcja?
Pan uważa inaczej?
To się jeszcze nie wydarzyło. Poza tym temat „siedemsetki” jest przeceniany, dlatego że możemy na łączność specjalną wykorzystać – jeżeli rzeczywiście doszłoby do takiej eskalacji, że postanowienia ITU nie będą respektowane – także inne pasma poniżej częstotliwości 1 GHz. Musiałoby jednak najpierw dojść do takiej sytuacji, żebyśmy wdrażali plan B.
Nie za bardzo rozumiem – powiem wprost – histerię wokół tego wątku. Ewentualna „wojna w eterze” to poważna sprawa, musimy działać racjonalnie, w oparciu o fakty, a nie emocje. W tej chwili nie ma ze strony UKE, ciał międzynarodowych, Federacji Rosyjskiej czy Białorusi żadnych sygnałów ani eskalacji w tej sprawie. Może ma pani rację i one nastąpią. Jeśliby do tego doszło, to trzeba będzie się zastanowić, jak wykorzystać tę część pasma, która nie będzie zakłócana, i jak wykorzystać inne pasma, żeby uzupełniły ubytek.
Jakie inne pasma wchodzą w grę?
Nie chciałbym o tym mówić, bo każdy refarming wywołuje efekt domina. Kogoś trzeba przesunąć, coś dać w zamian i tak dalej – więc nie ma sensu w tym momencie otwierać takiej dyskusji. Na pewno musiałaby się ona odbywać pod kierunkiem UKE. Pasmo 700 MHz ma wiele zalet, ale nie ma magicznych właściwości i jest zastępowalne.
To przejdźmy na pasmo C przeznaczone na ogólnopolską sieć piątej generacji. W prowadzonych przez UKE konsultacjach Exatel zaproponował podział tego pasma na 13 bloków wielkości 20 MHz każdy – zamiast na cztery bloki po 80 MHz, jak było w pierwszym podejściu do aukcji tych częstotliwości w 2020 r. Dlaczego uważacie, że lepiej wystawić na sprzedaż więcej mniejszych kawałków, niż zaoferować każdemu z czterech operatorów – Orange, Play, T-Mobile, Plus – po jednym?
Ponieważ poprzedni podział nie dawał operatorom silnego bodźca do konkurowania. Chcielibyśmy, aby każdy uczestnik aukcji mógł kupić od jednego do nawet pięciu bloków. Operatorzy będą wtedy zdopingowani do podnoszenia stawki, dzięki czemu ostateczna cena za rezerwację częstotliwości będzie bliższa realiom rynkowym – temu, ile firmy telekomunikacyjne są w stanie na nowej sieci zarobić.
Chodzi więc o zwiększenie wpływów do budżetu państwa?
Tak, ale też o optymalizację wykorzystania tego pasma. Operatorzy mają obecnie różne zasoby częstotliwości. Nie wyznaczając im z góry, ile mają kupić, usprawnimy alokację: będą licytować tyle, ile naprawdę potrzebują. Proponujemy też zwiększenie wymagań pokryciowych przy budowie sieci – gdyż jest to ważne dla polskiej gospodarki.
Żeby szybciej wdrożyć 5G?
Nie tyle szybciej, ile mądrzej. Żeby nie dopuścić do sytuacji, jak kiedyś przy sieci LTE, którą operatorzy wprowadzili tylko tam, gdzie im się to opłacało, natomiast mniejsze miejscowości i obszary wiejskie bardzo często są telekomunikacyjnie zaniedbane. Przy implementacji 5G takie minimum to powinna być budowa wzdłuż szlaków telekomunikacyjnych oraz we wszystkich miastach.
To są wymogi unijne.
Tak, ale w poprzedniej auk cji – która się ostatecznie nie odbyła (została odwołana w 2020 r. na mocy przepisów tarczy antycovidowej – red.) – te warunki były bardzo symboliczne.
W aukcji na zasadach sugerowanych przez Exatel może dojść do sytuacji, że np. dwa telekomy pójdą na całość i zdobędą po 100 MHz pasma, a innym zostanie do podziału zaledwie 60 MHz. Jak to pomoże w budowie sieci 5G w Polsce?
Jeśli chodzi o kwestię, jak to by wpłynęło na rynkową pozycję poszczególnych telekomów, to każdy z nich musi sam ocenić i to już nie jest pytanie do mnie.
Pan proponuje warunki umożliwiające taki wynik aukcji. Więc pewnie zastanawiał się pan nad konsekwencjami.
Exatel zaproponował warunki, w których odbyłaby się realna aukcja prowadząca do uzyskania rynkowej ceny i realnych wymagań pokryciowych. Konkurencja w kapitalizmie zazwyczaj przynosi korzyści dla klientów i gospodarki. W tym przypadku powstanie narzędzie, które np. pozwoli w łatwy sposób zmienić obecne dysproporcje w dostępie do pasma między operatorami. Ci, którzy mają go mniej w innych zakresach, mogliby teraz zakupić więcej.
A ile może wynieść rynkowa cena pasma C?
Są różne szacunki, nie chciałbym się na ten temat wypowiadać.
Już pan zaczął. Skoro uważa pan, że pierwsze podejście do aukcji było nierynkowe, a UKE zakładało, że przyniesie niespełna 2 mld zł – to rozumiem, że ma pan powody sądzić, iż da się uzyskać dużo więcej.
Tak, ale trudno powiedzieć ile. W tej chwili na rynku infrastruktury telekomunikacyjnej widzimy napływ pieniędzy, szczególnie z funduszy inwestycyjnych, które lokują tu ogromne środki. Wyceny są więc dużo wyższe niż przed pandemią, gdy przygotowywano pierwszą aukcję tych częstotliwości. Nie zdziwiłbym się, gdyby cena była bardzo wysoka.
Wyższa od dotychczasowego rekordu osiągniętego w aukcji LTE, która w 2015 r. przyniosła ponad 9,2 mld zł?
No, może nie aż tak. Ale wysoka. Nawet taka, która wymagałaby od operatorów przyjęcia modelu biznesowego z bardzo długim – dwucyfrowym – okresem zwrotu z tej inwestycji.
A po co rządowi częstotliwości? Bo proponujecie, by z pasma C wydzielić dla rządu blok wielkości 60 MHz.
Chodzi o to, żeby zostawić państwu jakąś rezerwę. Wtedy – zależnie od przebiegu implementacji 5G, skutków społecznych i gospodarczych wprowadzenia tej sieci oraz biorąc pod uwagę bezpieczeństwo państwa – można będzie podjąć decyzję co dalej. Czy na przykład spieniężyć ten blok, dzieląc go między operatorów, czy raczej wykorzystać do innych potrzeb, których firmy komercyjne nie zaspokoją. To może być internet rzeczy, autonomiczna komunikacja, obronność i bezpieczeństwo wewnętrzne lub jakieś inne wyzwania, które przyniesie przyszłość.
Czy ten „blok rządowy” w waszym zamyśle mógłby też służyć łączności specjalnej?
Mógłby, aczkolwiek bardziej ekonomiczny i pożyteczny byłby model, w którym bezprzewodowa łączność specjalna, w razie potrzeby wejścia na pasmo C, otrzyma priorytet przy korzystaniu z sieci operatorów komercyjnych – w ramach odpłatnego roamingu. Dzięki temu nie trzeba byłoby budować kolejnej infrastruktury. Oczywiście podstawowa dla łączności specjalnej będzie sieć zbudowana w modelu „Polskie 5G” na 700 MHz.
W każdym razie nasza propozycja pozostawienia jednego bloku z pasma C do dyspozycji rządu nie ma drugiego dna. Żaden diabełek nie wyskoczy z pudełka. Chodzi po prostu o to, aby państwo miało możliwość oddziaływania na rynek także po rozstrzygnięciu aukcji.
Zgłaszając do UKE te uwagi, wystąpiliście jako porte-parole rządu?
Nie. To jest stanowisko Exatela.
„Polskie 5G” – w zamyśle planowanej nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa – ma być spółką łączącą sektor państwowy z prywatnym. Ale współpraca idzie jak po grudzie.
Operatorzy komercyjni współpracowali z nami w ramach grupy roboczej przygotowującej model „Polskiego 5G” – a teraz zrobili krok do tyłu. Mam nadzieję, że to tylko chwilowy problem, który wynika z braku – powiedzmy – dobrej komunikacji przy tym projekcie, ale też z panującej obecnie niepewności geopolitycznej i makroekonomicznej.
Sieć łączności specjalnej będzie na siebie zarabiać? Na samych klientach z sektora publicznego ten biznes się zepnie?
W projekcie nowelizacji ustawy o KSC przewidziano fundusz, z którego będą pokrywane koszty sieci łączności specjalnej – żeby nie obciążać budżetu wojska i innych służb. Użytkownicy będą więc płacić za te usługi ze środków funduszu, a nie własnych budżetów.
A wie pan, co się dzieje z projektem nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa? Po długim zastoju ruszył z miejsca w końcu marca, po czym znów gdzieś utknął.
Jeśli chodzi o harmonogram, to pytanie do departamentu cyfryzacji w KPRM. Te prace przebiegają bardzo intensywnie, a materia projektu nowelizacji jest bardzo obszerna i ustanawia nowy ład polskiego cyberbezpieczeństwa traktowanego kompleksowo. ©℗
Rozmawiała Elżbieta Rutkowska