Opóźnienia wdrażania nowej sieci w krajach członkowskich zagrażają osiągnięciu unijnych celów, uważa Europejski Trybunał Obrachunkowy.
Najbliższym celem rozwoju łączności komórkowej piątej generacji, wyznaczonym przez Komisję Europejską, jest zapewnienie niezakłóconego zasięgu 5G na obszarach miejskich i wzdłuż głównych szlaków transportowych. Państwa Wspólnoty mają na to czas do 2025 r. Ale według raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (ETO) istnieje ryzyko, że większość państw członkowskich tego terminu nie dotrzyma.
Problemy wystąpiły już na poprzednim etapie, choć dotyczyły tylko czterech krajów. Do końca 2020 r. należało udostępnić 5G w co najmniej jednym dużym mieście. Nie wyrobiły się wtedy Cypr, Litwa, Malta i Portugalia. Teraz wyzwanie jest jednak trudniejsze. Powołując się na badania Komisji Europejskiej, ETO stwierdza, że plan wykona tylko 11 państw. W tak samo licznej grupie państw – jest w niej i Polska – prawdopodobieństwo sukcesu jest średnie, a szanse pięciu państw oceniono jako niskie (to m.in. Belgia, Bułgaria i Grecja).
ETO wskazuje trzy główne zadania, z którymi państwa członkowskie muszą się uporać, aby spełnić unijny plan w zakresie wdrażania nowej sieci. Pierwsze to uwzględnienie określonych przez Brukselę celów w krajowych strategiach 5G lub krajowych planach szerokopasmowych. Drugie polega na implementacji Europejskiego Kodeksu Łączności Elektronicznej (EKŁE). Trzecim jest przydzielenie częstotliwości na budowę 5G w trzech zakresach: 700 MHz; 3,6 GHz (tzw. pasmo C) oraz 26 GHz.
Z tych elementów Polska spełniła tylko pierwszy: nasz krajowy plan szerokopasmowy jest zgodny z celami na 2025 r.
Odpowiednia strategia i legislacja, a nawet rozdysponowanie częstotliwości niekoniecznie przekładają się jednak na odpowiednio duży zasięg 5G. Na przykład nasi sąsiedzi zza Odry wykonali wszystkie trzy zadania, ale wdrażanie nowej sieci jest tam na tyle powolne, że szanse Niemiec na osiągnięcie celu zasięgowego na 2025 r. też oceniono jako średnie. Natomiast postępy operatorów w Hiszpanii okazały się tak szybkie, że jej szanse Bruksela uznała za wysokie – mimo że Hiszpania nie implementowała EKŁE i nie rozdysponowała pasma 26 GHz.
Zdaniem operatorów i ekspertów wdrażanie nowej sieci w Polsce znacznie przyspieszy, gdy Urząd Komunikacji Elektronicznej przeprowadzi aukcję pasma C.
Ogłoszono ją już w marcu 2020 r. Niedługo potem została jednak zawieszona z powodu pandemii, a następnie unieważniona. Z ponownym rozpoczęciem postępowania regulator czeka teraz na nowelizację ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC). Jej aktualna wersja – jeśli jeszcze nieuchwalona przez Sejm, to przynajmniej zatwierdzona przez Radę Ministrów – jest potrzebna do ustalenia zasad cyberbezpieczeństwa 5G w warunkach aukcji.
– Już teraz operatorzy uruchomili komercyjnie sieci 5G – podkreśla Witold Tomaszewski, p.o. rzecznik prasowy UKE. Zrobili to, adaptując częstotliwości przeznaczone na sieci poprzednich generacji. – Chwalą się milionowymi dotarciami do konsumentów – dodaje Tomaszewski.
Jak wyjaśnia, pasmo C jest pasmem pojemnościowym (tzn. umożliwia przesyłanie dużych ilości danych), typowym w zastosowaniach miejskich. – Poza miastami, w tym na szlakach komunikacyjnych, nie ma komercyjnego uzasadnienia – stwierdza rzecznik UKE.
Do pokrycia obszarów o mniejszej gęstości zaludnienia i trudno dostępnych miejsc w miastach (windy, garaże podziemne itp.) nadaje się pasmo 700 MHz (tzw. pasmo zasięgowe). Teraz korzystają z niego jeszcze nadawcy telewizji naziemnej. – Będzie wolne do użycia do budowy sieci mobilnych w połowie tego roku – informuje Witold Tomaszewski. – Intencją prezesa UKE jest, żeby sieć 5G jak najszybciej trafiła pod strzechy nie tylko do mieszkańców największych miast – podkreśla.
Dlatego w warunkach aukcji, w tym pasma C, regulator umieści odpowiednie „zobowiązania pokryciowe”.