
Albo zadbamy o suwerenność technologiczną Polski i Europy, albo będziemy jeszcze bardziej skolonizowani – mówi Krzysztof Gawkowski, wicepremier i minister cyfryzacji. Podkreśla również, że maszyny nie powinny za ludzi podejmować decyzji dotyczących ich życia
Rzeczywistość mocno przyspieszyła. Tylko od czasu wywiadu rozpoczynającego Cyfrową Gospodarkę, w którym rozmawialiśmy m.in. o tym, jak podchodzić do wyzwań, wiele się wydarzyło. Wskazywał pan wówczas, że najbardziej niezmienna jest konieczność edukacji. To my musimy się przygotowywać na wyzwania. W cyfrowej rzeczywistości to człowiek jest najważniejszy?
Przede wszystkim cieszę się, że możemy się spotkać podczas debat Dziennika Gazety Prawnej. Gratuluję, że rozpoczęliście proces nadawania pewnego rytmu zmianom technologicznym w Polsce. Koresponduje to ze strategicznym myśleniem ludzi mających wpływ na polską cyfryzację, w Ministerstwie Cyfryzacji, w NASK, Centralnym Ośrodku Informatyki i innych instytucjach, których przedstawicieli gościliście.
Otwarta rozmowa o przemyśle, edukacji, cyberbezpieczeństwie, implementacji europejskiego prawa, o nowoczesnych rozwiązaniach, o strategii cyfryzacji daje poczucie, że debata nie toczy się gdzieś w zamkniętych gabinetach. A dotyczy ona przecież człowieka, biznesu.
Cyfrowa rewolucja postępuje, jednocześnie się zmienia, jeśli spojrzymy na minione dekady. W tym wszystkim człowiek ma swoją wartość nie jako recenzent, lecz jako kreator. I tego musimy się nauczyć. Od malucha aż po seniora. Jest tu również zadanie dla państwa, np. w systemie edukacji czy właśnie wobec seniorów. Tym ostatnim musimy powiedzieć: przeprowadzimy was przez pola, które ułatwią wam życie, a jednocześnie powiemy o bezpieczeństwie.
Realizujemy zatem rozmaite działania, natomiast ja patrzę bardzo szeroko. Jeśli np. dodamy nowe funkcjonalności w mObywatelu, będzie to oczywiście ważne, ale to ledwie przecinek na mapie wieloobszarowej, wieloaspektowej rzeczywistości człowieka.
O czym powinni pamiętać liderzy biznesu i administracji w najbliższych latach? W jaki sposób powinni się przygotować, żeby być najlepszymi towarzyszami tej podróży ludzi?
Myślę, że możemy użyć terminu „human first”, człowiek przede wszystkim w cyfrowej rewolucji. Kontrola nad rzeczywistością powoli, ale jednak skutecznie oddawana jest w ręce różnego rodzaju podpowiadaczy. Czym bowiem innym jest chat, i to bez względu na to, czy mówimy o PLLuM, Bieliku czy ChatGPT. Podpowiadaczem życia są też wyszukiwarki i platformy załatwiające za nas sprawy, sprawiające, że łatwiej nam wykreować rzeczywistość, jakiej potrzebujemy. Czym innym, jak nie podpowiadaczem, są algorytmy, które kierują nas, jeżeli szukamy wycieczki albo kupujemy pralkę. To samo dotyczy np. analityki CV przychodzących do firmy, aby wyłonić najlepszego kandydata.
Taki podpowiadanie zaczęło się, kiedy komputery wkroczyły w analitykę życia człowieka. Dzisiaj człowiek musi zapanować nad swoimi emocjami, postawić barierę etyczną, społeczną, biznesową mówiąc: chcę dzięki sztucznej inteligencji, cyberprzestrzeni czy informacjom sieciowym albo algorytmom dobrze żyć. Chcę, żeby usługi w sektorze administracji publicznej oraz prywatnej mi pomagały, usprawniały życie. Ale są rzeczy, na które nigdy się nie zgodzę.
Kreacja przyszłości wydaje mi się takim obszarem, w którym właśnie tak należałoby powiedzieć. Inaczej za człowieka będzie decydować maszyna.
Administracja Trumpa nakłada cła, w tym na Europę. Amerykanie wskazują przy tym na obostrzenia dla ich biznesu, sanitarne i inne. Mamy ochronę danych osobowych, kwestię regulacji rynku, ochronę konsumentów. Jednocześnie stoimy wobec wyzwania ze strony rynków, które nie są tak zaawansowane. Czym w cyfrowej Europie jest cyfrowa Polska?
Ja powiedziałbym inaczej: czym w cyfrowym świecie jest człowiek. Nie chodzi tylko o relacje Europy i Stanów. W 2018 r. wydałem książkę „Cyberkolonializm”. Wtedy był on postrzegany jako coś, co nie może się wydarzyć. Tymczasem dzisiaj kwitnie. Człowiek narażony jest na kolonializm w wielu aspektach życia. I albo będziemy nazywali rzeczy po imieniu, albo będziemy przymykali oczy. Jeśli chodzi o kierunek transatlantycki, mamy duże korporacje, które przychodzą i czegoś od nas oczekują. Czym je karmimy? Danymi. Czyli karmimy je nami.
Gdybyśmy 30 lat temu zapytali człowieka i pokazali mu wszystkie dane, którymi dzisiaj karmione są platformy albo inne algorytmy w postaci chociażby modeli językowych sztucznej inteligencji, powiedziałby: „No nie. Ja tego wszystkiego nie oddam”. A dzisiaj przeglądamy regulaminy w pół sekundy, klikamy – i już. Nakarmiliśmy model. Płacimy cenę.
Jeżeli ktoś mówi, że chciałby realizować politykę jeszcze głębszego wejścia w życie gospodarcze innego państwa, stosując cła, to ja odpowiadam: opodatkowujesz Polskę podwójnie. Są tu już firmy, które zarabiają i funkcjonują, jak chcą. Albo zadbamy o suwerenność technologiczną Polski i Europy, albo będziemy jeszcze bardziej skolonizowani. Dotyczy to relacji transatlantyckich, z Azją i innymi państwami, które w rozwoju technologicznym są wyżej niż Europa. Dlaczego? Dlatego że Europa bardziej się skupiała na myśleniu o formatach regulacji niż formatach rozwoju. To był błąd.
Przeregulowanie Europy spowodowało, że jesteśmy kolonizowani przez światowych gigantów cyfrowych. Jak z tego wyjść? Na kilka sposobów, niestety regulacyjnych, inaczej się nie da, aby nie usankcjonować czyjejś uprzywilejowanej pozycji. Chodzi np. o podatek cyfrowy, część państw Unii Europejskiej już go wprowadziła. Innym przykładem jest produkcja półprzewodników. To jest złoto XXI w. Europa musi zacząć je produkować, trzeba stawiać fabryki.
Cyberkolonializm nie wyrósł dzisiaj. Korzystamy i korzystaliśmy z tego, co przyniósł, z uśmiechem na twarzy, bo ułatwiał życie. Dzisiaj możemy już zdać sobie sprawę, że nie zawsze będzie miło w relacjach transatlantyckich czy transazjatyckich. Pandemia pokazała, jakie mogą być turbulencje w przypadku dostaw leków. Jeśli jako Unia Europejska i Polska nie odpowiemy na te wyzwania przyszłości, czeka nas smutny czas. Decyzje wpływające na nasze życie będą podejmowane poza Europą.
Europa ma możliwości, żeby powiedzieć: nie, na pewne funkcje się nie zgadzamy. I ja się cieszę, że europejskie państwa, w tym Polska, zaczynają podejmować takie decyzje, zwłaszcza wobec krytycznej sytuacji na Wschodzie. Materializują się one w tym przypadku w postaci większych pieniędzy na obronność. Realizowane będą inwestycje w różnych obszarach cywilno-wojskowych. To przyniesie środki np. start-upom, pieniądze nie będą tylko w dyspozycji transnarodowych korporacji czy funduszy inwestycyjnych.
Rozmawiał Marek Tejchman. Not. JPO.
całą rozmowę można obejrzeć na cyfrowa-gospodarka.gazetaprawna.pl
