Zwiń

Nie masz konta? Zarejestruj się

Sprawa aplikacji mObywatel. Łatwiej nawarzyć piwa, niż je wypić [OPINIA]

Anna Wittenberg
Ten tekst przeczytasz w 1 minutę
mobywatel, aplikacja
ShutterStock

Michał Gramatyka z Polski 2050 zaliczył w poprzedniej kadencji parlamentu niewątpliwy sukces. W zdominowanym przez Zjednoczoną Prawicę Sejmie doprowadził do tego, że przyjęta została jego poprawka do ustawy o mObywatelu. Sytuacja to dość zaskakująca, bo przecież zgłoszony przez niego pomysł dotyczył fundamentalnej sprawy – zaufania do państwa i przejrzystości sprawowania władzy.

Chodziło o to, żeby kod źródłowy aplikacji mObywatel został ujawniony i żeby każdy mógł sprawdzić, czy rząd nie zaszywa tam jakichś niespodzianek. – Filozofia open data, czyli filozofia przejrzystości w przypadku sprawowania władzy publicznej, również tam, gdzie jest to podyktowane względami cyfrowymi, jest dość powszechna i dość popularna. Mam nadzieję, że dojdzie do tego również w Polsce – argumentował poseł Gramatyka.

O ironio, kiedy polityk już w nowej kadencji został wiceministrem cyfryzacji, to jemu przypadło wdrożenie nowego obowiązku. A ten okazał się wyzwaniem. Już w marcu usłyszeliśmy, że Centralny Ośrodek Informatyki (COI), który odpowiada za mObywatela, zgłasza problemy. W kwietniu sam minister przyznał, że będzie dążył do zmian w ustawie. W środę w czasie debaty nad projektem w Sejmie Gramatyka mówił, że na zmianę miały wpływ opinie od ministra – koordynatora ds. służb specjalnych Tomasza Siemoniaka.